Oponenci używania płyty OSB na poszyciu drewnianego szkieletu stawiają dwa kontrargumenty:
- Mniejsza otwartość dyfuzyjna niż Fermacell.
- Formaldehyd jako spoina struktury materiałowej spoiny.
Faktycznie przepuszczalność pary wodnej przez OSB, oczywiście w porównaniu do płyty konkurencyjnej, jest mniejsza. Nie zmienia to jednak faktu, że OSB też ją wykazuje i przy odpowiednim wykonaniu zapory paroizolacyjnej przegrody pionowej, jej większy opór dyfuzyjny przestaje mieć znaczenie. Ponadto montaż płyt OSB na klamrach, czyli z uwzględnieniem stałej szerokości dylatacji, zwiększa ten parametr na tyle, by zjawisko kondensacji pary nie występowało we wnętrzu ściany i nie doprowadzało do zawilgocenia termoizolacji z wełny, czego konsekwencją jest obniżenie jej skuteczności (staje się przewodnikiem) i możliwość pojawienia się grzybów oraz pleśni.
Co do drugiego kontrargumentu, jednostki notyfikowane i instytuty techniczne, które uczestniczą w procesie dopuszczania materiałów budowlanych do obrotu, określają maksymalne poziomy stężenia substancji niebezpiecznych przenikających do środowiska. Tym samym uwzględniły one również całkowite ograniczenie wpływu tychże substancji na zdrowie użytkownika. W przypadku płyt OSB zawartość formaldehydu jest więc kontrolowana i bardzo niska. Nawet z początkiem lat dwutysięcznych została ona dodatkowo obniżona do jeszcze niższych poziomów.
Przykład: w zaprawach murarskich też występują spoiny ropopochodne (dyspersje). Są nimi tzw. lotne związki organiczne VOC. To one stanowią naprawdę duży problem, ponieważ z czasem, kiedy już się ulotnią, pozostawiają po sobie w przegrodach puste pory. Zapełnia je potem woda w wyniku dyfuzji cząstek pary wodnej lub/i podciągania kapilarnego. To z kolei doprowadza ściany i posadzki do pękania i zasiedlania przez mikroorganizmy, jak grzyby i pleśnie. Minimalna zawartość formaldehydu w płycie OSB w tym kontekście, można powiedzieć, jest problemem wykreowanym sztucznie.
Nadmienić też należy, że płyta OSB zamontowana jako zewnętrzne poszycie szkieletu jest całkowicie odcięta od wnętrza budynku. Znajduje się za szkieletem, wełną skalną, folią paroizolacyjną i płytą karton-gips. Nie ma więc wpływu na środowisko życia mieszkańców.
Obie płyty powstają w procesie wtórnego wykorzystania materiałów drewnopochodnych. Ich produkcja skutkuje więc niższym obciążeniem środowiska naturalnego.
Jeśli chodzi o inne różnice, to cena Fermacell jest wyższa niż OSB. Ponadto jej cięcie jest bardziej uciążliwe dla montażystów, bo w trakcie tej czynności powstaje duża ilość pyłów. Nie można też użyć klamer podczas wykonywania dylatacji, których również wymaga Fermacell, aby uniknąć efektu klawiszowania poszycia. Mogłyby one doprowadzić do uszkodzeń krawędzi tychże płyt.
Na koniec: nieprawidłowo wykonana paroizolacja, mówiąc jaśniej, nieszczelna powłoka z folii 0,2 mm na wełnie skalnej, spowoduje zawilgocenie wewnętrznej struktury ściany zarówno przy poszyciu z OSB, jak i Fermacell. W przypadku zastosowania tej drugiej, owszem, czas powstawania szkód się wydłuży, lecz z biegiem lat wystąpią one również. Stąd zasadnicze znaczenie ma nie sam rodzaj płyt na poszyciu zewnętrznym, a ich odcięcie wraz z pozostałymi warstwami ściany od wilgoci występującej w domu. Nie zapominając też o naporze wilgoci z zewnątrz, przed którym takie płyty powinna chronić membrana wiatroizolacyjna.
Obejrzyj film: Fermacell czy OSB?