Sytuacja jak z filmowego dramatu
Młode małżeństwo, trójka dzieci. Marzenie o własnym dachu nad głową. Na początku wielki optymizm i radość ze zlecenia budowy domu szkieletowego firmie. Potem przychodzi pandemia koronawirusa i marzenie pryska jak bańka mydlana. Wykonawca bankrutuje i nie można odzyskać od niego pieniędzy. Niestety to nie koniec kłopotów.
Potem następuje kolejna, brzemienna w skutkach decyzja. Wybór drugiego wykonawcy. Ten pojawia się na placu budowy i decyduje o konieczności rozbiórki konstrukcji szkieletowej twierdząc, że ta jakoby miała się nie nadawać do dalszej budowy.
Małżeństwo wyraża zgodę ufając kompetencjom nowych fachowców. Zatem ci dokonują rozbiórki, ale pocieszają przy tym Inwestorów, że drewno będzie można ponownie wykorzystać. Niestety nie zabezpieczają go po rozebraniu szkieletu, przez co cenny materiał ulega zawilgoceniu oraz destrukcji. Nie nadaje się już do budowy. Lecz to nie koniec kłopotów młodych Inwestorów. Kolejna firma również upada i nie można odzyskać od niej żadnych pieniędzy. Jednym słowem, katastrofa!
Nowe otwarcie
Właśnie po takich ciężkich doświadczeniach Inwestorzy pojawili się w naszej firmie. Postanowiliśmy, że im pomożemy i podejmiemy się próby uratowania przynajmniej tego, co pozostało z placu budowy; ale też oczywiście wybudowania ich wymarzonego domu. Zrobimy to w końcu porządnie od strony formalnej i ubezpieczeniowej, oraz – przede wszystkim – zgodnie z zasadami technologii szkieletowej-drewnianej.
Na razie jesteśmy po audycie technicznym fundamentu. Widać, że jego wykonawca był albo amatorem, albo budował bardzo niestarannie. Konstrukcja nie trzyma wymiarów w granicach tolerancji poziomych i pionowych. Wygina się w łuki na krawędziach. Jest jednak szansa, że nie trzeba będzie jej burzyć i budować od samego początku. To obniżyłoby koszty końcowe całej inwestycji.
Nie dość, że opisany wyżej fundament wybudowano niechlujnie, to na domiar złego, zastosowano w jego posadzce instalację ogrzewania podłogowego. Zrobiono to bardzo nieumiejętnie. Ktoś, kto się tym zajmował, umieścił ją tak głęboko, że nie oddawałaby ciepła do pomieszczeń budynku. Większość energii ze źródła szłaby bezproduktywnie do gruntu pod domem. W trakcie oględzin aż trudno było uwierzyć, że wykonawca, który deklaruje wiedzę i umiejętności budowlane, mógł popełnić taki błąd (sic!).
Cóż, najważniejsze, że sprawy są w końcu na dobrej drodze. Natomiast sama historia jest na tyle bulwersująca i dająca do myślenia, że postanowiliśmy ją zrelacjonować bardziej szczegółowo w naszym serwisie internetowym www.topbud.pl.
Zapraszamy Cię do śledzenia tego, jak będziemy pomagać naszym Klientom w wyprowadzaniu ich inwestycji na prostą. Już wkrótce pojawi się ciąg dalszy tej historii w naszym dziale Aktualności.
Obejrzyj zapowiedź wideo